Rekolekcje dla młodych małżeństw w Pniewach, 14-16 października 2011
"Pojechałam na rekolekcje, aby WYRWAĆ się od codziennej rutyny, chciałam poprawić moją relację z Panem Bogiem, bo zrobiła się letnia. Powinnam codziennie dziękować za dar naszego synka, a ja nie potrafię znaleźć dla Niego czasu. Jak byłam w ciąży, miałam „full” czasu i dużo się modliłam, rano różaniec, Msza św. z radiem, koronka, wieczorem razem z mężem różaniec. Krótko po rekolekcjach też odmawialiśmy razem „dziesiątkę” o 21.00, po uśpieniu synka. Teraz tego nie robimy, NIESTETY, CZUJĘ SIĘ ZMĘCZONA. Modlę się rano w pośpiechu, żeby mieć z głowy, szybko, żeby zdążyć zanim się mały obudzi. Czuje obecność Bożą w ciągu dnia, ale nie potrafię się SKUPIĆ, WYCISZYĆ... Czasami modlę się z dzieckiem na ręku... Z rekolekcji zapamiętałam, że warto zabiegać o świętość codziennie, że nie jest ona przeznaczona tylko dla ludzi z dawnych czasów, ale również dla nas. Wykonując codzienne obowiązki z pokorą i miłością uświęcamy się. Warto też NIE PODCINAĆ sobie krzyża, bo jako chrześcijanin powinno się wziąć też krzyż na własne ramiona i nieść go tak jak Jezus. Na pierwszej konferencji nie byłam, na drugiej był mąż zreferował mi ,,piramidę", tzw. tron. Na szczycie piramidy siedzi Chrystus, im bliżej Chrystusa jesteśmy, tym bliżej SIEBIE NAWZAJEM. ZAWSZE, kiedy wieczorem uda nam się znaleźć czas na wspólną modlitwę, potem jest fajnie, czuję pokój w sercu, łatwiej też nam się rozmawia, umiemy bardziej słuchać siebie nawzajem. I paradoksalnie, mimo że to wszystko wiemy, czasami tak trudno się zebrać do wspólnej modlitwy, bo wystarczy, że synek nie chce jeść, pojawia się zniechęcenie, problemy przysłaniają to, co powinno być na pierwszym miejscu. Ale chyba takie jest nasze życie, proces. Dlatego w Ewangelii jest napisane NAWRACAJCIE SIĘ ciągle od nowa, a nie: nawróćcie się, bo nie jest to czynność jednorazowa, ale nieustanna praca. Małżeństwo Marii i Luigiego niech nam wszystkim służy za wzór do naśladowania! Pozdrawiam! Z Matką Bożą. MONIKA"